Na Uniwersytecie w Oksfordzie profesor Arthur Seldom (John Hurt) oraz absolwent Martin (Elijah Wood) próbują wspólnie powstrzymać serię morderstw, które na pozór są związane ze sobą matematycznymi symbolami.
czasem się zastanawiałem która postać jest bardziej inteligentna: Frodo czy profesor.
Kiepska fabuła z taniego kryminału, tandetne uderzanie po policzkach "czerwonymi śledziami", nie chce mi się dalej wymieniać.
Gościu, który zagrał tego rosyjskiego studenta - to było tak żenujące, że aż nie mogłem na to patrzeć...
Książka "Oksfordzka seria" jest o wiele lepsza od filmu. Film jest nudny i
dłuży się niesamowicie, a aktorstwo jest poniżej wszelkiego poziomu; nie ma
w nim interesującego poza Lorną, która non stop olśniewa wszystkich swoimi
atutami (rzecz jasna, nie mam tu na myśli jej warsztatu aktorskiego ;P )
1. przeraźliwie nudny - w filmie mało się dzieje - ciągle gadają o liczbach :)
2. to co miało być atutem tego filmu - czyli osadzenie go w realiach naukowych i matematycznych zagadek jest jego najgorszą stroną - cały czas tylko słuchamy kolejnych twierdzeń, domysłów i teorii. a ostatecznie i tak nie wiadomo po co...
Przelana powieść na ekran, sprawia, że ogląda się film jak kartki komiksu z lat pięćdziesiątych. Zakończenie rozczarowuje jeszcze bardziej (to już było!). Kreacja Hunta jako jedyna zabłyśnie kilka razy. Wood za to bardzo słabiutko. Reszta obsady kreuje maniaków, wariatów lub slapstickowe kukiełki zamiast...