Pełna okrucieństwa i erotyzmu baśń na granicy kina exploitation, która zachwyca przede wszystkim formą. Animacja wygląda trochę tak, jakby zrobić miks inspiracji od Egona Schiele do Aubrey Beardsleya, od Alfonsa Muchy do Moebiusa, w duchu ekspresjonizm, surrealizm i grafiki lat siedemdziesiątych - a wszystko z werwą japońskiego anime. Dałbym może i najwyższą notę, gdyby nie fakt, że to nie do końca moja poetyka. Zupełnie też niepotrzebnie spłaszczono wymowę całości przez historyczno-polityczny dodatek w finale, ale podejrzewam, że to wina pierwowzoru czyli francuskiej książki. Niemniej jednak to bez dwóch zdań jedna z najwybitniejszych animacji w historii kina.