Pan T. Marcina Krzyształowicza - film wyjątkowy jeśli chodzi o konstrukcję, wyjątkowy jeśli chodzi o styl, zaskakujący, mieszający gatunki. Biograficzny, historyczny, po trosze sensacyjny i komediowy, satyryczny i absurdalny, ale idzie też w stronę klimatu poetyckiego, gdzie zacierają się granice pomiędzy rzeczywistością i fikcją. Dodajmy całą plejadę wspaniałych artystów, którzy przewijają się przez ekran. Jedni twierdzą, że nie, a inni wręcz przeciwnie: że to jest opowieść mocno inspirowana Dziennikiem 1954 - na to pytanie staramy się również odpowiedzieć w naszej recenzji - zapraszamy :)
https://youtu.be/dKH4gf7kLCg
Piękny byłby to film, gdyby było tak jak piszesz. Styl i klimat były fantastyczne, ale samym tym film się nie może obronić. Mało w tym komedii i sensacji, absurdu ani satyrycznych motywów. Daleko temu do biografii, a historycznych walorów też skąpi. Mieszanie gatunków zlewa się w jedno - w nudne życie nudnego pisarza, bo niestety ale taki wniosek wysuwa się sam po zakończeniu seansu. Wspaniała plejada artystów to postacie bez charakteru w większości, pojawiający się na parę sekund.